Kabaret
Ciężki los królewny
Osoby: Narrator – normalnie zwyczajny, Król – wielce nerwowy, Królewna – piękna, ale to piękna, Lekarz – jakiś taki mądry, Rycerz – ździebko odważny, Smok – chyba groźny
Narrator: Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma morzami, za siedmioma lasami, żył sobie król…
Król: (wchodzi) Co jest, cholera, znowu o mnie?
Narrator: Nie miej do mnie pretensji, ja tylko mówię, co mi kazali.
Król: No dobra, to już leć dalej…
Narrator: Król miał córkę – piękną, ale to piękną królewnę.
Królewna: (wchodzi)
Król: (patrząc na królewnę) No kurde, dlaczego córkę, a nie na przykład służącą!…
Narrator: (spogląda wymownie na Króla)
Król: No dobra, leć dalej.
Narrator: Pewnego dnia królewna zachorowała.
Królewna: Łojej!… (upada na krzesło)
Król: Ja wiedziałem, że znowu mi się coś przytrafi…
Narrator: Król postanowił wezwać lekarza. (wychodzi)
Lekarz: (wchodzi) Co się stało?
Król: No patrz, królewna zaniemogła.
Lekarz: Pewnie jest chora.
Król: Coś ty!?
Lekarz: Tak, na pewno jest chora.
Król: Oj, lekarzu, może się mylisz.
Lekarz: Ja w życiu pomyliłem się tylko raz. To było wtedy, gdy myślałem, że się pomyliłem.
Król: To co ja mam zrobić?
Lekarz: Wyślij ją, królu, w góry. Może to jej pomoże.
Król: Co ty, nie słyszałeś, co na początku mówił narrator – góry są za siedmioma lasami i za siedmioma morzami.
Lekarz: To ją przynajmniej zamknij w wysokiej wieży.
Król: No dobra. (wychodzi)
Lekarz: (wychodzi)
Narrator: (wchodzi) I zamknął król biedną królewnę w wysokiej wieży. Cierpiała królewna z tego powodu…
Królewna: Wypuść mnie stąd!… (chwila przerwy) Wypuść mnie stąd!… (znowu jak poprzednio) Wypuść mnie stąd lub podciągnij tu kablówkę!…
Narrator: Pewnego razu przechodzący nieopodal rycerz zauważył wieżę.
Rycerz: O, kurde! Wieża!
Narrator: Zauważył też, że z okienka wysoko ktoś macha chusteczką.
Rycerz: (spoglądając w górę) Oż ty, ale macha!
Narrator: Nie zauważył jednak przelatującego gołębia…
Rycerz: (chwyta się za oko, usuwa stamtąd wiadomo co, strzepuje to na ziemię i macha groźnie pięścią w stronę odlatującego gołębia)
Narrator: Nie zrażony tym incydentem rycerz postanowił dowiedzieć się, kto to tam siedzi w tej wieży…
Rycerz: (do Narratora) Aj, przestań już! Sam wiem, co chcę zrobić! (do Królewny) Hej, tam na górze! Co tak machasz?
Królewna: Hej, tam na dole! Co tak się drzesz?
Rycerz: Kim jesteś?
Królewna: Jestem królewną zamkniętą w wieży.
Rycerz: A dobrze ci tam?
Królewna: Raczej nie. Gdybyś był tak miły i mnie uwolnił, to byłabym wdzięczna…
Rycerz: Chyba znam sposób – czytałem baśnie Andersena.
Narrator: Rycerz zabłysnął inteligencją…
Królewna: Tylko najpierw musisz załatwić smoka.
Rycerz: A po co? Nie będziemy się chyba tak śpieszyć z dziećmi. A w razie czego – kupimy w kiosku.
Narrator: …i już mu przeszło.
Królewna: Nie o to mi chodziło… Spójrz za siebie!
Rycerz: (spogląda za siebie)
Smok: (podchodzi do rycerza, w ręku trzyma papierosa) Przepraszam, ma pan ogień?
Rycerz: Palenie jest niemodne i szkodzi zdrowiu!
Smok: (przerażony) O rany! Nie wiedziałem! (umiera na raka płuc)
Narrator: Smok zmarł na raka płuc.
Rycerz: No dobra, teraz spróbuję cię uwolnić. A pokochasz mnie?
Królewna: Chyba znam sposób – czytałam Ars Amandi.
Narrator: I zaczęli szukać sposobów: ona – na serce (zafaksowała nawet do profesora Religi), a on – na wieżę (zadzwonił nawet do Kasparowa). Aż nadszedł wieczór.
Rycerz: Muszę już jechać… Będę jutro o tej samej porze…
Królewna: Będę czekać, i tak mam szlaban na wychodzenie…
Narrator: On pojechał, a ona czekała. Czekała, czekała, aż zapomniała. A gdy sobie przypomniała, miała 90 lat, kończyła 150 sweter na drutach, obejrzała po sześć razy wszystkie odcinki „Dynastii” i wciąż jeszcze miała chęć zrobienia kursu płetwonurka i kupienia płyty Krawczyka i Bregovićia.
2001
Brak komentarzy Dodaj komentarz