Kabaret
Szelki
W pewnym miasteczku, takim niewielkim,
żyli raz ona i on.
Ona mu w sklepie sprzedała szelki,
a on pokochał ją.
Co dzień, gdy wracał z pracy do domu,
przez szybę zerkał z nieśmiała.
A ona w środku innym facetom
te szelki sprzedawała.
Ona wiedziała, że on tam stoi
do szyby przyklejony.
Też go kochała, ale się bała,
że on nie zechce takiej żony.
I tak kwitła miłość ta wielka,
ponad podziałami.
Miłość przez szybę wystawy sklepu
z męskimi dodatkami.
On kilka razy wszedł już do środka;
chciał kupić krawat czy muchę…
Lecz kiedy tylko w jej oczy spojrzał,
to z miejsca tracił otuchę.
I ona także razy już kilka
przed sklep do niego wyjść chciała,
ale szef patrzył, a ona bardzo
szefa swojego się bała.
I tak rosła miłość ta wielka,
miłość niedozwolona.
Przez gniewnych ludzi w tej szklanej klatce
złośliwie uwięziona.
Razu pewnego straszna nowina
czekała nań, gdy wracał z pracy:
Pusta wystawa, a na drzwiach napis:
„Sklep w likwidacji”.
„I to już koniec” – pomyślał sobie –
– „już więcej jej nie zobaczę”.
Poszedł do parku, usiadł na ławce,
pogrążać się zaczął w rozpaczy.
Nagle usłyszał ciche szlochanie
i łzy kapiące na piasek.
Podszedł, przytulił, wziął ją do siebie…
Odtąd już zawsze są razem.
I tak miłość ta wielka
dojrzała i owoc daje.
On już od wtedy nie chodzi w szelkach,
ona ich nie sprzedaje.
2001
Brak komentarzy Dodaj komentarz