Kabaret
Bajka o Zielonym Kapturku
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, żyła sobie mała dziewczynka, którą ze względu na kolor jej pelerynki zwano Czerwonym Kapturkiem. Ale ponieważ jej mamusia prała tę pelerynkę w zwykłym proszku, kolory wyblakły. Dlatego obie udały się do pobliskiego sklepu odzieżowego, gdzie nabyły nową, śliczną, zieloną pelerynkę, gdyż właśnie była w promocyjnej cenie.
Pewnego dnia Zielony Kapturek wybrała się w nowym wdzianku przez las do Babci, by zanieść jej różne rzeczy. Za jednym z drzew czaił się Zły Wilk, który gdy tylko ujrzał dziewczynkę, wyskoczył na ścieżkę.
– Dokąd idziesz, czerwony Kapturku?! – wykrzyknął.
– Musisz mnie z kimś mylić, panie Wilku – rzekła dziewczynka. – Nie jestem Czerwonym, a Zielonym Kapturkiem. – Zaśmiała się cichutko.
– O, przepraszam cię bardzo – odparł Wilk i wycofał się w krzaki, gdzie rozmyślając nad całym zajściem czekał na czerwonego Kapturka. Ale że ta nie nadchodziła, bo przecież nadejść nie mogła, Wilk postanowił zjeść kolację w miejscowym barze. Niestety, było już po dwudziestej i bar był zamknięty. Wilk wrócił do lasu, gdzie szwendał się zgłodniały do rana, aż w końcu padł z wycieńczenia, do ostatniej chwili zastanawiając się, co też się stało z Czerwonym Kapturkiem.
Tymczasem Zielony Kapturek dotarła do domku Babci. Zapukała w drzwi.
– Kto tam? – dało się słyszeć ze środka.
– To ja, Babciu, Zielony Kapturek, twoja wnuczka.
– Wejdź, proszę.
Dziewczynka nacisnęła klamkę i otworzyła skrzypiące drzwi. Weszła do środka.
Podchodząc do fotela, na którym siedziała Babcia, zauważyła coś dziwnego w jej wyglądzie.
– Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy? – spytała.
– Patrz – rzekła Babcia wskazując palcem na telewizor. – Mówią, że Lepper przeszedł do drugiej tury wyborów!
Inne wersje zakończenia:
– Mówią, że…
… Samoobrona zdobyła większość w senacie!
… Wałęsa zgolił wąsy!
… Elvis żyje!
… Na Marsie znaleziono puszkę po piwie!
… Unia Europejska zwróciła się do rządu polskiego z prośbą o pożyczkę!
… Miller przeszedł do ZChN–u.
… I INNE AKTUALNIE WAŻNE TEMATY.
2001
Brak komentarzy Dodaj komentarz