bakulik bakulik online — Strona prywatna Łukasza Bakuły

przejdź do treści

Działy

Teksty

Kabaret

Wycieczka do ZOO

Pewnego niedzielnego popołudnia, gdy nie mając nic innego do roboty nudziłem się niemiłosiernie, postanowiłem wybrać się do ZOO. Założyłem kurtkę i wyszedłem z domu. Zamknąłem drzwi tylko na dwa zamki, bo trzeci się zacina, i udałem się na przystanek. Wsiadłem do tramwaju nr 10, który zawiózł mnie pod sama bramę Miejskiego Ogrodu Zoologicznego.

Kupiłem bilet i rozpocząłem zwiedzanie. Już przy pierwszej klatce zorientowałem się, że coś tu jest nie tak. W klatkach, zamiast zwierząt, znajdowały się ich podobizny wymalowane na kartonowych tablicach. Jedna z nich, przedstawiająca żyrafę, przewróciła się wskutek silniejszego podmuchu wiatru. Wtedy właśnie dotarło do mnie, że albo przeholowałem z piwem, albo całe to ZOO to lipa. Zaraz jednak przypomniałem sobie, że przecież nie piję piwa.

Zbulwersowany zacząłem rozglądać się z jakimś dozorcą czy innym pracownikiem, aby ten mi wszystko wyjaśnił. Nagle przystanąłem i nadstawiłem ucha. Usłyszałem czyjąś rozmowę i śmiechy. Szybko zlokalizowałem źródło tych dźwięków – dochodziły z szarego baraku stojącego tuż przy ogrodzeniu. Podszedłem do niego. Na drzwiach widniał napis: „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Ja jednak czułem się upoważniony, jak najbardziej, bez wahania nacisnąłem więc klamkę.

Jakież było me zdziwienie, gdy wewnątrz ujrzałem słonia, lwa i dwie zebry siedzących przy stoliku, grających w karty i pijących kawę. Prowadzili przy tym ożywioną rozmowę. Jedna z zebr zauważyła nagle mą obecność i wrzasnęła:

– Ej, co jest! Do końca przerwy jeszcze kwadrans!

W tym momencie wszyscy gracze odwrócili się w moją stronę i poczułem na sobie spojrzenie ośmiorga zwierzęcych oczu.

Speszony pokornie wycofałem się zamykając lekko za sobą drzwi, po czym opuściłem Ogród i wróciłem do domu.

2001

Komentarze

Brak komentarzy Dodaj komentarz

Twój komentarz